środa, 23 września 2015

6. Dramy, ach dramy

Carmen przechadzała się razem z Aurorą i Maxi.  Właśnie gadały o referacie który mają zrobić na język angielski. Blondynka osobiście nazwała się imbecylem językowym. Natomiast rude stworzonko podziwiało jak dobrze brunetka zna dany język, a ta tłumaczyła ze z tym językiem się wychowywała i że to nic niezwykłego, choć była zadowolona że była jedna z najlepszych uczennic w klasie. Jakimś cudem nie potrafiła skupić się na lekcji i czasem dostawała czwórki, a nawet minusy. No ale czy to jej wina ze myślenie o niebieskich migdałach jest lepsze od nauki? Wróciła na ziemię zapominając o dyskusji z samą sobą. Zauważyła Leo i Luka, koło nich stały 3 szatynki z różną długością włosów i granatowowłosy chłopak.
-Ej kto stoi koło Luka i Leo?-zapytała.
-Ja się zbytnio nie mieszam, nie chcę stawać po żadnej ze stron... Ale jednak wolę się trzymać tutejszych...-zakomunikowała Maxi i zwiała tak ze się za nią kurzyło. Carmen patrzyła za nią, nie mogła uwierzyć że to była córka Mortiego o którym mówiła jej mama. Westchnęła tylko i spojrzała na Aurorę która próbowała się wymknąć.
-Aurora?-zapytała czerwono-brązowo oka.- O co jej chodziło?-zapytała.
-Eh... Dobra, ale chodź usiąść bo z W-F'u wracam i zmęczona jestem...-zamarudziła niebieskooka i usiadła na ławce. Na dworze było już czuć że zbliża się jesień. Każdy miał albo bluzkę z długim rękawem, albo bluzę, lub po prostu koszulę. Blondynka postawiła na jeansową kurtkę, Carmen wolała koszulę w kratę. Aurora westchnęła i wyjęła z torebki puszkę liptona i zaczęła ją pić.
-Ja, ci co stoją obok Leo i Luka no i parę innych osób jesteśmy z wyspy wygnanych, ognistej wyspy potocznie mówiąc... Ta o średnich włosach tam to Sharon, córka Hao..., Obok niej jest Luna córka Mathi, ja jestem córką Marii, ten granatowowłosy to Ikuto syn Kanny, ma brata Kairi, a ci blondyni i długowłosa to dzieci Miki...- Carmen kojarzyła wszystkich z opowiadania rodziców, ale nie znała imienia Miki.
-Ale kto to jest ta/ten Miki?-zapytała jedząc żelki.
-No niezbyt wiem...-westchnęła blondynka.- Nikt poza jej dziećmi nie wie kim była wcześniej... Znaczy jeszcze dorośli wiedzą, ale ze jest niewiele słabsza od Hao wolą się jej nie narażać... Dla Shron była jak zastępcza matka, ale Shar też nie wie...
-Ale wiadomo że jest od wujka Haośka, nie?-zapytała ze smutkiem patrząc na pustą już paczuszkę. Wyrzuciła ją, a Aurora zrobiła to samo z pustą puszką.
-Tak.-dziewczyna wstała.- Ale ty i Sharon jesteście kuzynkami, a jak się uprzeć to skoro mama Leo, Luka i Alexy są kuzynkami to z nimi też... Ale oni nie są łatwi więc lepiej uważać... Nie ufają tym którzy wychowali się poza naszą wyspą...
-Czemu?-zapytała czarnowłosa.
-No cóż... Nie wiem do końca... Ale po prostu zawsze mieliśmy tylko siebie... Boimy się...
Tym czasem Elizabeth wraz z koleżankami z klasy, zauważyła Leo który szedł razem z Luną, dyskutowali o czymś. Ela poczuła się dziwnie... Chłopak ostatnio jej unikał, a gdy z nim rozmawiała szybko kończył rozmowę i odchodził. Czuła smutek, bardzo, bardzo, na prawdę bardzo go lubiła, zakochała się w nim, a on ją zlewał. Poczuła ze ma tego dość, poczekała aż szatynka odejdzie i podeszła do niego.
-O hej Elizabeth, muszę iść...-powiedział ale ta zagrodziła mu drogę.
-Czemu mnie unikasz!?-zapytała patrząc mu w oczy.
-Wcale cię nie unikam...-bronił się od niechcenia blondyn, sam nie był zadowolony z faktu że musi ją olewać, zmywać, odchodzić, widział ze jest jej przykro, ale jego matka kazała mu się trzymać z dala i to robi...
-Unikasz!-krzyknęła a z jej oczu poleciały łzy.- Zrobiłam coś źle?! Proszę powiedz mi!-patrzyła mi prosto w oczy. Chłopak nie mógł już wytrzymać.
-Twoja matka kazała mi się trzymać z daleka...-odparł. Elizabeth poczuła się jak by ją uderzono w policzek. Mówiła przecież matce jak bardzo go lubi, jak się cieszyła że z nim jest... A ona zrobiła jej coś takiego. Przecież żadna dobra matka by tak nie zrobiła.- Wolę jej się nie narażać... Wybacz mi...-przytulił ją i odszedł. Właścicielka zielonego pasemka upadła na kolana i się rozpłakała. Ku zdziwieniu wszystkich jedynymi które się przy niej zatrzymały były Alexa i Sharon.
-Ej wszystko okej?-zapytała nieśmiało  czerwonooka.
-Ej nie płacz, zazwyczaj to w niczym nie pomaga, trzeba twardym być! A tym skurwielom co ci przykrość zrobili skopać tyłek!-pouczyła ją Alexa.
-M...moja matka... zabroniła Leo... Się ze mną widywać!-załkała wtulając się w kuzynkę. Ta nie wiedziała co zrobić, ale po chwili głaskała ją po głowie.
-A mój brat ci się podoba, nie?-zapytała wzdychając młoda Makoya.
-Tak! I co ja mam zrobić?!-zapłakała.- Przecież nie mogę się sprzeciwić matce!
-A mozesz ranić samą siebie i cierpieć przez kilka następnych lat?-zapytała Sharon.
-Rodzice tez się mylą, a twoja matka przegięła o 180 stopni za dużo....-powiedziała Alexa dając Dithel chusteczkę.- Przemyśl to, pa.- i obie odeszły.
Lucy jak zwykle o tej porze czekała na Mena. Białowłosy wyszedł z sali, a blondynka już wstawała by do niego podejść, ten machał do niej, a przynajmniej tak jej się wydawało... Na jej twarzy wykwitł przepiękny uśmiech.
-Men ileż można się przebierać!?-skarciła go dziewczyna idąca ścieżką.
-Oj no sorry, ci kretyni mieli dziwne pomysły, zwiałem jak mogłem najszybciej.
-Jak już zapraszasz dziewczynę do kina to się przynajmniej nie spóźniaj!- powiedziała dziewczyna marszcząc brwi.
-Men co to ma znaczyć!?-zapytała wściekła Lucy.
-Hym?-zdziwili się oboje.
-Zdradzasz mnie z tą ścierą z tych odmieńców?!-warknęła.
-To wy ze sobą łazicie?-zaciekawiła się Alexa.
-Nie, ale ona se ubzdurała ze tak...-Men przewrócił oczami.
-UBZDURAŁA!?-zapytała wściekle młoda Usui.- A kto mnie prosił o spotkanie?!
-Ty mnie prosiłaś... Na prawdę mówiłem ci że nie jestem tobą zainteresowany, ale ty nie słuchałaś...-powiedział Men. Widać było że nie ma nic złego na myśli, ale niestety...
-To się nazywa stalking, można to zgłosić na policje...-zauważyła brązowowłosa.- Choć bo się spóźnimy. - I pociągnęła za sobą czerwonookiego. Lucy zacisnęła ręce, wiedziała już że nienawidzi dziewczyny z całego serca, że odzyska chłopaka choć by nie wiadomo co i koniec.

Dara jako przedstawicielka władzy danej mi przeze mnie dopuszczam Horo do komentarza, ale ostrzegam ze dam mu w łeb jak znowu się zacznie czepiać....

2 komentarze:

  1. Horo:Co wy znowu robicie z moją córką!
    I z moją ;-; Aż tak by mnie z nienawidziła...
    Ela:I tak nie rozpaczała za chłopakiem...
    No wiesz jak cie poprzedni rzucił to troche rozpaczałaś...
    Ela:Ale to było co innego *foch*
    Tsa...a tak na marginesie to poza zemstą na mej osobie-,- rozdział jest super^^ i czekam na Next^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie jedna do druga się przystawia! Biedny Len nie ma gdzie uciekać :) I tak wszystkie dziewczyny go dopadną :)
    Pozdrawiam Marcia

    OdpowiedzUsuń