wtorek, 13 października 2015

Pamiętnik: Kartka Czelsi

Nienawidzę weekendów bardziej niż poniedziałków... W tygodniu to chociaż wiem co ze sobą zrobić... No bo co? Nie mam mamy której można by było pomóc w sprzątaniu, gotowaniu, czy przy sklepie... Nie ma ojca z którym można by wyjść na spacer, a brat jest zajęty robieniem za zwierze towarzyskie...
Po tym jak leżałam w łóżku do jedenastej w końcu zwlekłam się z pościeli. Moje włosy jak zwykle urządzały bunt i prezentowały się jako piękny stóg siana. Odetchnęłam cierpliwie i zaczęłam czesać włoski. Po godzinie byłam gotowa do wyjścia z pokoju, ale po co? Gdzie i z kim iść? O ile pamiętam każdy czymś zajęty... Znaczy z tego co zgaduje Luk jest wolny, ale co ja bym miała z nim robić? Zebrałam się w końcu i postanowiłam się przejść. Kręciłam się tak bez celu po szkole z pół dnia... W końcu poszłam gdzie mnie nogi poniosły, kurde trudno mi się przyznać ze do tej pory myślę co bym mogła robić razem z Lukiem. Może i był zboczeńcem ale da się z nim pogadać... Z nauką też se radzi... Nawet mi pomaga... Tak jak ja lubi muzykę... Świetnie gra... wygląda wtedy jak by był w innym świecie... Otrząsnęłam się z tych myśli gdy dotarłam do sali muzycznej... To dziwne... Ktoś gra na gitarze... Wiedziona wrodzoną ciekawością(po matce) i masochizmem(po ojcu) zajrzałam. Na gitarze delikatne dźwięki wygrywał Luk. Ciche słowa... Delikatne i wywiercające w umyśle dziurę zapisując się w nim. Nie rozumiałam ich jednak... Nie myśląc co robię podeszłam i wzięłam wiolonczelę, podeszłam usiadłam obok i zaczęłam z nim grać. Ten tylko spojrzał na mnie uśmiechnął się i grał dalej. Nasze instrumenty zgrały się, rozumiały się? Mówią że muzyka łączy ludzi... Nasza jednak była zgodna, inna ale zgodna. Po chwili zrozumiałam ze słowa wypływają z moich ust, nie rozumiałam tego co mówię, po prostu to śpiewałam... Wtedy brzdąkanie gitary zmniejszyło się do uderzenia o struny, wtedy zrozumiałam ze chce żebym to ja przejęła dyrygowanie. Jak by co to jego wina, trudno no to yolo! Zagrałam gwałtowniej, ale i tak delikatnie. Zamknęłam oczy i grałam spokojnie. Po chwili nie słyszałam już gitary, ale grałam dalej, zbyt chciałam by słyszał... Nie wstałam, nie otwierałam oczu, już nic nie mówiłam. Skończyłam po kilkunastu minutach, dyszałam i po chwili otworzyłam oczy. Luk siedział na widowi i bił brawo. Patrzyłam na niego, był lekko uśmiechnięty i patrzył tylko na mnie... Moja jedyna widownia... Ale pomimo to sprawia ze czuję się wyjątkowa... Bo słuchał mnie... Właśnie mnie, nie by z nikim innym tylko ze mną...
Nie pomyślałabym że w październiku może być jeszcze w miarę ciepło. Ja i Luk szliśmy ulicą. Miałam na sobie grubą bluzę, a on cienką... Szliśmy spokojnie ja popijając herbatę a on kawę... Popatrzyłam na jego rękę... Mogłam ją chwycić... Tak łatwo... Ale... I wtedy on chwycił moją... Poczerwieniałam i znowu szliśmy w bliżej nie określonym kierunku, po chwili marszu obróciliśmy się w drogę powrotną.
-Dlaczego mnie słuchałeś?-zapytałam. Nie... Moje usta wypowiedziały te słowa bez konsultacji z mózgiem.
-Bo to było niesamowite...-jego słowa były jak krzyk, pomimo tego ze szeptał.
-Wiesz...-nie, nie, nie! Milcz McDonell!- Pierwszy raz widziałam się tak spokojnego... Tak skupionego...-zabrzmiało jak bym go prześladowała!
-A ty byłaś bardzo skupiona...-odparł.- Byłaś wspaniałą...-dodał. Reszta drogi minęła w ciszy. Kiedy odprowadził mnie do drzwi pokoju... dał mi czarną różę i... pocałował... Potem po prostu zniknął... Stałam jeszcze chwilę jak idiotka, a potem poszłam się umyć i spać... Na następny dzień ćwiczyłam grę na wiolonczeli patrząc na podarunek od Luka.

1 komentarz:

  1. Choco:Ten zboczeniec bedzie mi podrywał córke-,-?
    Właśnie ale teraz umie sie zachować czy to tylko ja przyciągam zboczeńców swoim mikrym biustem;-;? Po za tym B to nie jest taki mały rozmiar-,-
    Choco:A co z moim synem?
    Jest duszą toważystwa nie słyszałeś?
    Choco:Jestem z niego taki dumny!
    A nie chwila jest duchem po masakrze jaka sie dokonała po jego ostatnim kawale w toważystwie...
    Choco:Aha;-;
    Rozdział słiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiitaśny:3
    I takie kartki bedą dla każdego?
    Ela:Oooooooj....
    A ni mi sie waż skarżyć na mame!
    Ela:Jasne;-;
    Tak czy inaczej czekam na next

    OdpowiedzUsuń