Chmury zasłaniały niebo. Z resztą jak zwykle tutaj, na wyspie ognia... Na tej wyspie mieszkali poplecznicy Hao, oraz potwory, była ona duża... Nie było tutaj nudno, ale dzieci zawsze znajdą powód do wymówki na nudę.. Taką właśnie wymówkę szykowała szatynka o czerwonych oczach. Siedziała opierając głowę na ręce opartej na biurku. Patrzyła w okno z tęsknotą. Zwróciła czerwone oczka z powrotem na książkę z historią jak to jej niby wujek* pokonał jej ojca. Lekko poirytowana zatrzasnęła książkę i odłożyła na półkę. Nie było tam zbyt wielu ksiąg, jeszcze mniej było nieprzeczytanych. Wzięła głęboki oddech i podeszłą do drzwi. Otworzyła je i spojrzała na wprost, był tam długi korytarz. Wyszła, zamknęła drzwi i skręciła w lewo. Dość szybko doszła do czerwonych drzwi. Zapukała, odpowiedziała jej jednak cisza, po chwili jednak ktoś dotknął jej ramienia. Stała tam ognistowłosa kobieta o brązowych oczach.
-Co tutaj robisz?-zapytał duch. Tak ta dziewczyna o czerwonych wręcz włosach to Fi, stróż dziewczyny stworzony przez matkę Sharon.
-Szukam ojca, mam dość siedzenia tutaj i czytania po 100 razy tych samych ksiąg...
-Wiesz że musisz, niedługo idziesz do... "tej" szkoły... Ale twój ojciec zgodził się na to żeby Alexis, Luk i Leo uczyli się u ciebie, zaraz będą...
-Czyli Domi, Neko, Shadow i Mephisto też?
-Tak-powiedziała Fi.- Nie martw się oni też już wszystko znają, w końcu ich matką jest kuzynką żony mistrza tego zachowania...
-Yh, nie mów mi o tym pseudowujku...-burknęła szatynka i kręcąc biodrami poszła do salonu, po drodze chwytając swoją teczkę z przyszłymi podręcznikami. Weszła do pomieszczenia, a tam zastała walczących o coś blond bliźniaków o brązowych oczach. Za nimi siedziała dziewczyna o długich brązowych włosach i oczach w kolorze czekolady. Uśmiech wstąpił na twarz czerwonookiej. Alexis była córką najlepszej uczennicy jego ojca, Leo i Luk to jej starsi bracia... Pomimo że często się kłócą to są praktycznie identyczni. Tylko Luk woli czerwony, a Leo niebieski. W końcu najmłodsza z rodzeństwa Makoya podniosła głowę i ja zobaczyła. Trzeba wspomnieć że Luk i Leo to dzieci z pierwszego małżeństwa uczennicy Hao, a Alexis z drugiego. Oni są w połowie wampirami, a ona w połowie wilkołakiem. Szatynka usiadła obok wilkołaczki i popatrzyła co ta robi.
-Mieliśmy się uczyć, nie pisać piosenki-zaśmiała się patrząc na słowa napisane w dzienniku dziewczyny.
-Bo akurat tego potrzebuję... Ci debile uczą się teraz tego co my w przedszkolu, co za kanał że musimy z nimi siedzieć przez te 3 lata...-burknęła.
-Nie, ty masz nerwa że tam będzie Tao.-zaśmiała się Sharon. Dziewczyna zawarczała na nazwisko znienawidzonej rodziny.
-Przynajmniej nie mam tego samego nazwiska co osoba która zabiła mojego ojca.-odgryzła się. Obie westchnęły, nawet nie wiedziały jak bardzo są podobne, lecz żadna się nie przyzna.
-A co tam u Kaira i Ikuto?-zapytała po chwili młoda Asakura patrząc że bliźniaki się uspokoiły.
-Nie wiem... Nerwa mają o tą szkołę i mają szlaban...-odparł Luk
-Że co?-zaśmiała się ich siostra.
-Cytuje "w dupie nas mają i idą się rozerwać przed wyjazdem do tego bagna i ja się im nie dziwie..-dodał Leo.
-A kto by się dziwił?-burknęła czerwonooka.
-Aurora im się dziwi...-powiedziała Alexa udając słodki głosik.
-Weź mi o niej nie mów, ona jest taką typową barbi...-usłyszeli głos zza okna.
-Siema Luna-powiedzieli do krótkowłosej szatynki o fioletowych oczach.
-Co tak smętnie?-zapytała. Ona była w połowie wilą.
-Bo jedziemy do tej budy... A Aurora to jakaś jebnięta... Marnować tak zajebiste, smocze moce..-powiedział Luk kładąc się na ziemi.
-A dajcie spokój...-burknęła córka Hao.
-Racja, mamy ostatnie kilka dni, spędźmy je rozrabiając!- powiedziała Alexa uśmiechają się w sobie tylko znany sposób, jej żeby były idealnie białe i wyostrzone o wiele bardziej niż zęby jej braci. Sharon wiedziała że dziewczyna po prostu chce żeby nie martretowali jej myśleniem o tym. Dla młodej Asakury było to najgorsze co mogła sobie wyobrazić. Dla innych też nie było to najlepsze... Każde z dzieci miało przeczucie ze to będą trudne lata...
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi jednak dzieci siedzące na kocu nie zwracały na to uwagi. Były w ogrodzie rodziców Hany Asakury. Zgodzili się oni by dziś wszyscy spali u nich, była to zaledwie 8 dzieci.
-Ale dzisiaj piękny zachód słońca!-zachwyciła się krótkowłosa dziewczyna o szarych oczach, jej włosy były czerwone, a na twarzy gościł uśmiech.
-Zgadzam się!-powiedziała roześmiana blondynka o lazurowych oczach.
-Co w nim takiego wyjątkowego?-zapytał granatowowłosy chłopak o brązowych oczach.
-Bo jest jednym z ostatnich jaki spędzamy przed końcem wakacji.. -odezwała się Elizabeth. Byłą ona szatynką z zielonym pasemkiem na głowie, oczy miała piwne i ... ciekawą naturę, bardzo podobną do matki...
-Dajcie spokój...-odezwała się rudowłose dziewczę o kremowych wręcz oczach. Widziała że chłopak już chce się pokłócić, była ona raczej pokojowo nastawiona.
-Maxi u nich nie warto się tym przejmować...-powiedział białowłosy chłopak o czerwonych oczach.
-I ty Men?-zapytała lekko zakłopotana.
-On ma rację, jak śnieżny chce się wymądrzać to to zrobi...-powiedział rozbawiony czerwonowłosy.
-A zamknij się Yuki...- powiedział w końcu Hana. Był on blondynem o jasnobrązowych oczach. - Dajcie wszyscy spokój... To już ostatni tydzień wakacji, a wy się chcecie kłócić... Nie lepiej się uciszyć i patrzeć na to piękne słońce?- chłopak kiedyś udawał wrednego i agresywnego, lecz skończył z tym i teraz już wszyscy twierdzili że był kopią Yoh, poza włosami, choć czasem nerwy mu puszczały...
-Masz racje, założę się ze "oni" zadbają o to by było pełno kłótni w czasie roku szkolnego- wszyscy wiedzieli o co chodzi czerwonowołosej Czelsi.
-Dobra koniec tego!-zarządziła Lucy. Jej śliczny uśmiech odziedziczony po matce i roześmiane, niebieskie oczy po ojcu nie było szans się oprzeć... Wszyscy westchnęli i już w ciszy obejrzeli jak słońce chowa się za horyzontem. Czuli że przez obecność dzieci największych wrogów ich rodziców te lata łatwe nie będą..
Żadna ze stron nie wiedziała że ta historia przyniesie zupełnie co innego. Pomimo ze każde z nich było tak odmienne... To jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają...
*Uznaję ze Hao to jednak przodek Yoh i nie jest jego prawdziwym bratem, lepiej to zapamiętajcie, będzie przydatne^^(Bardzo ważna informacja)
CZEMU MI NIE POWIERZAŁAŚ ŻE PISZESZ KOLEJNY BLOG O SK!!??????
OdpowiedzUsuńHao: Nie denerwuj się tak.
No dobrze. Wracając, blog jest po prostu genialny!!!!!!!!!!!!!! Dlatego będę stałą czytelniczą.
Pozdrawiam Marcia
P.S.
Zapraszam do wspólnego bloga, który prowadzę z Anną-Medium i Karasu Kage na drugi rozdział i do bloga o Darach Anioła.
Ren:Miałaś dwa małżeństwa!? Z kim!!!? *mroczna auta i notabene jest przywiązany do drzewa łańcuchem a przywiązywali go wszyscy obecni*
OdpowiedzUsuń*nakleja mu na usta taśmę* Tak chyba bedzie lepiej dla wszystkich.. Wiem że mieli komentować wszyscy, ale nie wiem kto jest czyjim dzieckiem... xD Ale Horo jest zachwycony. Ja zresztą tez^^
Cudną mam córcie^^ ale... ciekawą naturę, bardzo podobną do matki...? Czy ja tu czuje jakiąś Aluzje? Tak czy inaczej czekam na next! A co do Haosia to wiesz w anime i mandze sie jednak do Yoh przyznawał nie? Po za tym ostatnio rozkminiłam że oni to sà bardziej podobni niż mi sie wcześniej wydawało...