sobota, 29 sierpnia 2015

2- Może jednak...

Sharon patrzyła prosto w oczy Hany. Chłopak czół że nie może się nawet ruszyć. W tej chwili po raz pierwszy dziękował ciotce( Anna mu mówiła ze Miki była dla niej jak siostra) że stworzyła przodkowi Yoh nowe ciało. Zwłaszcza ze więzami krwi nie byli w ogóle spokrewnieni. Przyłapał się na tym ze myśli jak ją poderwać. Skarcił się w głowie, przecież tacy jak ona chcieli zabić jego kuzynkę... Ale czy na pewno? Ona po prostu stanęła w złym miejscu, o złej porze...  Wrócił do rzeczywistości i zobaczył że stoi ona tuż przed nim. Otworzyła usta o kolorze truskawek i delikatnym głosem powiedziała.
-Zastawiasz przejście...-nie zareagował, patrzył na nią maślanymi oczkami. Zmarszczyła brwi, ledwo się hamowała żeby go nie kopnąć w... kostkę.- Jasna cholera! Przesuń się bo ludziom przejście blokujesz!- w końcu się obudził. Poczerwieniał i odsunął się. Dziewczyna poszła i zniknęła za rogiem.
-Jaka bezczelna!-usłyszał głos Czelsi. Szła razem z Lucy, Maxi i Menem.
-Co to w ogóle było, nie możesz jej się tak dawać!- zdenerwował się młody Tao.
-Dokładnie! Nie możesz dać sobą tak pomiatać!-dodała blondynka.
-Ale on na prawdę długo tam stał...- Maxi zawsze patrzyła na każdą sytuację obiektywnie.- Chociaż to prawda ze to nie powód by tak mówić...-westchnęła.
-O czym gadacie?-zapytał Yuki, szedł razem z Aurorą.
-Eeee... Przed chwilą wpadłem na Sharon i się wydarła.- powiedział Hana patrząc podejrzanie na Aurorę. Ta natomiast westchnęła.
-Przepraszam was za nią... Oni po prostu tacy są...- powiedziała lekko zażenowana z powodu zachowania koleżanki.
-To nie twoja wina! Nie jesteś za nią odpowiedzialna!-Yuki szybko ją pocieszył. Nie lubił jak inni się smucili.
-Dobra...-powiedział Hana- Idę se kupić wodę i spadam...

Sharon szła lekko zdenerwowana. Czuła coś dziwnego kiedy chłopak na nią patrzył. Jakby radość i zawstydzenie... Szybko pokręciła głową. O czym ona myśli? Westchnęła i weszła do pokoju dzielonego z Alexą i Luną. Długowłosa siedziała na podłodze i grała coś na gitarze. Sharon stała w drzwiach i słuchała muzyki. Alexa zawsze kochała muzykę i sztukę... Miała do tego talent dzięki bardzo dobremu, wilczemu słuchowi. Teraz jednak byłą pochłonięta muzyką, dla tego nie słyszała jak młoda Asakura wchodziła.
"...i gdy w końcu nadejdzie świt
czy znów obudzi mnie promień słońca
A może jednak na dnie oceanu zbudzę się
Czy wtedy w końcu zrozumiem świat?
A może znajdę kogoś kto wytłumaczy mi?
Jednak jedno wiem, zawsze radę sama dam,
Nie potrzebuję ochrony, nie traktuj jak dziecko mnie,
Bez trudu pokonam cię, jeśli tylko szanse mi los da..."
Rozbrzmiały ostatnie dźwięki gitary i Sharon zamknęła drzwi. Długowłosa spojrzała na mnie i pomachała. 
-Zaopatrzenie jest?-zapytała odkładając instrument na stojak i wstając. Była już w piżamie, jej piżama nie różniła się zbytnio od stroju do spania czerwonookiej. Obie miały krótkie topu i szorty. 
-Tak, a ty i Luna też już macie?-Sharon położyła zakupy na swoim łóżku i poszła do łazienki.
-Nom... Znaczy Luna jeszcze coś tam robi... Widziałaś że wszystko tutaj jest strasznie tanie?-zapytała czesząc włosy młoda Makoya.
-Raczej my mamy pieniędzy po uszy-zaśmiała się szatynka.- Głównie przez to że pieniądze u nas robią, ale my wszystko sobie nawzajem za darmo dajemy.
-A może i tak...- drzwi do ich pokoju się otworzyły i weszła Luna z kilkoma siatkami.- Udane łowy?-zaśmiała się wilkołaczyca.
-Zazdrosna?-odgryzła się wila.
-Dajcie se siana, tamci nas jutro pownerwiają...-skwitowała Asakura i włączyła film.

Leo szedł drogą. Luk stwierdził że jest jeszcze głodny i pójdzie jakieś zwierze upolować. Pomimo że byli podobni Luk miał więcej żądzy krwi niż jego bliźniak. Poszedł do sklepiku i kupił pełno słodyczy, na koniec lody niby dla dwojga. Wyszedł z reklamówką ze sklepu i skręcił w lewo. Tam był pokój ich i braci Bishmarch. Idąc na skróty przez park zobaczył Elizabeth. Rozmawiała z kimś przez telefon, zignorował to i poszedł dalej. Zatrzymał się jednak słysząc jak dziewczyna krzyczy matce ze tym razem to przesądom trzeba wierzyć  i że półkrwiści są niebezpieczni. Zatrzymał się oparł o drzewo i otworzył lody. Wziął jedną połowę w usta i czekał aż skończy. Po minucie może dwóch skończyła i zaczęła iść. Wtedy go zobaczyła i lekko się zarumieniła, zrobiło jej się trochę głupio, no on ją uratował, a właśnie na nich narzekała, wtedy chłopak wsadził jej w usta drugiego loda.
-Przez zdenerwowanie cukier ci opadł... Możesz zemdleć...-odpowiedział na jej jeszcze nie zadane pytanie. Zaczął odchodzić.- I jest takie przysłowie... "nie oceniaj książki po okładce"... Zapamiętaj je.... Dithel Elizabeth..-i nagle zniknął w cieniu. Szatynka stałą mrugając ozami i patrząc na "prezent" od chłopaka. Czemu jej to dał? Czemu się o nią troszczył? Uśmiechnęła się lekko i zaczęła jeść wodnego loda o smaku gumy balonowej. Może jednak nie są tacy najgorsi?

2 komentarze:

  1. Lyserg*patrzy na wszystkich* To nie moje dziecko...*idzie sobie*
    Tsa...
    Hao:Moja córka zakochana w synie mojego brata... I wice wersa to brzmi dziwnie.... Nawet jeśli nie jest moim bratem... Eeee Pogubiłem sie...
    Yoh:ja to samo...
    Horo:Zdecydowanie powinno być wiecej o moich dzieciach! Żądam tego...
    To se poczekasz-,- moje dziecko na mnie krzyczy przez telefon? ;-;
    Ela:Mama wiesz że bywasz irytująca...
    Eh-,-
    Ela:Taka prawda...
    *tuli ją£
    Ela:Ehhh....
    Ale cie z tym wampirem ze swatać nie dam...
    Hao:Ale ty wiesz że ci Miki wyboru nie da...
    Cicho... Rozdział fajny i czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hao: Moja kochana córeczka wie się jak zachowywać.
    Hao ale my nie mamy córki.
    Hao: Nie niszcz mi marzeń.
    To ty niszczysz moje marzenia. A tak do rozdziału słynne powiedzenia" Nie oceniaj książki po okładce" zawsze się sprawdza.
    Hao: Nie w moim przypadku.
    W Twoim też. Tylko nie wiesz o co mi chodzi.
    Hao: I właśnie jest w tym problem.
    Dobra to my lecimy do kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiamy Marcia i Haoś.
    Hao: Skończ z tym HAOSIEM!!!!!!
    Nie !!! ^^

    OdpowiedzUsuń