-Te pieprzone sługusy lucyfera!!!-wydarła się wściekła Luna rzucając gazetą w kont. Reszta gazet została niszczona.
-Nienawidzę ich.-warczał Leo i Luk. Alexa niszczyła gazetę pazurkami, Kairi i Ikuto sprawili ze papier poczerniał i zmienił się w popiół, Sharon paliła kartki, a Aurora zgniotła papier i płakała w kacie.
-Mówiłam wam...-zaczęła Sharon.- Oni mają naszych rodziców za morderców...
-Ci....ci...-warczał wściekły Leo.
-Chamy? Dziady? Dupki? Sukinsyny?-podpowiadał Luk miażdżąc kawałek stołu.
-Wszystko na raz!-wybuchł Kairi, a spod jego stóp buchnął czarny ogień.
-Wszyscy się uspokójcie!-powiedziała Luna.- Co nam da że ich powyzywamy?-zapytała dyplomatycznie.
-Ulgę?-zapytała, a raczej zawarczała Alexa.
-Fakt, ale może lepiej zebrać się w garść!-powiedziała Sharon. Rzuciła im inne papiery.- Mają nas za potwory... Za tych co krzywdzą wszystko co widzą... Więc pokażmy czym są potwory...-jej oczy zajarzyły się ogniem, a na głowę założyła dziwną czapkę jaką często zakładają dzieci przebrane za wiedźmy.
-Okej- jako pierwsza odpowiedziała jej Luna.- Czyli koniec z maskowaniem się..?-zapytała zjadliwie.
-Po części...-uśmiechnęła się wrednie Sharon.
-Mi pasi.- Ikuto wstał i wyszedł.
-On to na serio jest idiotą...- warknął Kairi i wyszedł za bratem.
-Ja nie widzę sensu...- zaczęła Aurora.- Co wam to da? Utwierdzicie ich tylko w tym ze mieli racje...- była smutna, pomimo wszystko myślała że są inni, jednak nie miała racji.
-Przecież i tak nie zmienią zdania...- Alexa patrzyła na nią. Miała ona wilcze uszy, ogon, pazury oraz kły, a źrenice zamiast okrągłych były wydłużone.- Zawsze byłaś dla nich miła... A oni mają cię za potwora...- do oczu blondynki napłynęły łzy. To była prawda... Jej serce zawyło rozpaczliwie.
-Więc... Postanowiona... Koniec z ukrywaniem się... Będziemy tacy jak jesteśmy...-powiedziała Sharon patrząc w nocne niebo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*następnego dnia*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęły już dwie lekcje, wszyscy przechodzili do następnej sali. Men gadał z Bradem, a Lucy słuchała go trzepocząc rzęsami, na co młody tao miał przeuroczo wywalone. Hana i Maxi stali i czekali na nich, Czelsi i Yuki tłumaczyli sobie nawzajem lekcje. Carmen i Elizabeth rozmawiały o meczach pomiędzy szkolnych które mają się niedługo zacząć. Ela zauważyła Leo, uśmiechnęła się do siebie i podbiegła do niego.
-Leo!- chłopak nie zareagował, zdziwiła się kiedy na nią nawet nie zaczekał.- Leo!- złapała go za ramię. Po chwili mocny uścisk oderwał jej rękę od chłopaka. A właściwie on sam to zrobił patrząc na nią z wściekle, dopiero teraz zauważyła że ma on czarne włosy i zielone oczy, Leo tak samo.
-Won z łapami od mojego brata- warknęła białowłosa dziewczyna o żółtych oczach.
-Spoko Alexa, daj spokój to nie zrozumie...-powiedziała niebieska istota.
-Racja Luna...- i wszystkie odeszły.
-Co to było?-zapytał Hana.
-Nasza prawdziwa postać...-powiedziała jakaś... no cóż wiedźma...- W końcu tak nas widzicie.- wszyscy byli zakręceni... Z resztą ja też, pewnie tak jak wy, ale to się wyjaśni później.
-Chamy? Dziady? Dupki? Sukinsyny?-podpowiadał Luk miażdżąc kawałek stołu.
-Wszystko na raz!-wybuchł Kairi, a spod jego stóp buchnął czarny ogień.
-Wszyscy się uspokójcie!-powiedziała Luna.- Co nam da że ich powyzywamy?-zapytała dyplomatycznie.
-Ulgę?-zapytała, a raczej zawarczała Alexa.
-Fakt, ale może lepiej zebrać się w garść!-powiedziała Sharon. Rzuciła im inne papiery.- Mają nas za potwory... Za tych co krzywdzą wszystko co widzą... Więc pokażmy czym są potwory...-jej oczy zajarzyły się ogniem, a na głowę założyła dziwną czapkę jaką często zakładają dzieci przebrane za wiedźmy.
-Okej- jako pierwsza odpowiedziała jej Luna.- Czyli koniec z maskowaniem się..?-zapytała zjadliwie.
-Po części...-uśmiechnęła się wrednie Sharon.
-Mi pasi.- Ikuto wstał i wyszedł.
-On to na serio jest idiotą...- warknął Kairi i wyszedł za bratem.
-Ja nie widzę sensu...- zaczęła Aurora.- Co wam to da? Utwierdzicie ich tylko w tym ze mieli racje...- była smutna, pomimo wszystko myślała że są inni, jednak nie miała racji.
-Przecież i tak nie zmienią zdania...- Alexa patrzyła na nią. Miała ona wilcze uszy, ogon, pazury oraz kły, a źrenice zamiast okrągłych były wydłużone.- Zawsze byłaś dla nich miła... A oni mają cię za potwora...- do oczu blondynki napłynęły łzy. To była prawda... Jej serce zawyło rozpaczliwie.
-Więc... Postanowiona... Koniec z ukrywaniem się... Będziemy tacy jak jesteśmy...-powiedziała Sharon patrząc w nocne niebo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*następnego dnia*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęły już dwie lekcje, wszyscy przechodzili do następnej sali. Men gadał z Bradem, a Lucy słuchała go trzepocząc rzęsami, na co młody tao miał przeuroczo wywalone. Hana i Maxi stali i czekali na nich, Czelsi i Yuki tłumaczyli sobie nawzajem lekcje. Carmen i Elizabeth rozmawiały o meczach pomiędzy szkolnych które mają się niedługo zacząć. Ela zauważyła Leo, uśmiechnęła się do siebie i podbiegła do niego.
-Leo!- chłopak nie zareagował, zdziwiła się kiedy na nią nawet nie zaczekał.- Leo!- złapała go za ramię. Po chwili mocny uścisk oderwał jej rękę od chłopaka. A właściwie on sam to zrobił patrząc na nią z wściekle, dopiero teraz zauważyła że ma on czarne włosy i zielone oczy, Leo tak samo.
-Won z łapami od mojego brata- warknęła białowłosa dziewczyna o żółtych oczach.
-Spoko Alexa, daj spokój to nie zrozumie...-powiedziała niebieska istota.
-Racja Luna...- i wszystkie odeszły.
-Co to było?-zapytał Hana.
-Nasza prawdziwa postać...-powiedziała jakaś... no cóż wiedźma...- W końcu tak nas widzicie.- wszyscy byli zakręceni... Z resztą ja też, pewnie tak jak wy, ale to się wyjaśni później.
Co to za gazety były? I skąd je wzięli O.o
OdpowiedzUsuńI dlaczego uważajà że mają ich za potwory... No bez przesady... I jak to jest z tymi dwiema formami, która jest prawdziwszaO.o No bo w sumie szamaństwo to też pogranicze magii i innych takich... Z tego punktu widzenia to wszyscy są potworami wiec po co sie kłócić? xD Rozdział fajny i bardzo dobrze oddałaś emocje postaci... A to wejście genialne już czuje tą grozę i swang w tej sytuacji:3
Men:Alex;-;?
Ela:Leo....;-;?*załamana ucieka*
No nie... *idzie za nią*